W popołudniowej części konferencji głos zabrał również pokrzywdzony, który doświadczył wykorzystania seksualnego ze strony księdza w Polsce.
Zwrócił uwagę, że trauma, jakiej doświadcza ofiara jest trwała, nie przemija wraz z upływem nawet kilkudziesięciu lat. „Nie da się zapomnieć” – podkreślił w emocjonalnym wystąpieniu. Dodał, że nie da się poradzić sobie z traumą bez pomocy psychologa.
„Przeraża mnie podejście strony kościelnej” – mówił dalej, opowiadając jak wyglądają niejednokrotnie próby wyjaśnienia sprawy w sytuacji, gdy ksiądz się nie przyznaje do winy. Mówił o „zimnym wyrachowaniu” i biurokratyczniej maszynie”, o „przesłuchiwaniu”, zamiast wysłuchiwania. Opowiadał o ogromnym stresie związanym z kontaktami z instytucjami kościelnymi i „narcyzmem duchownych”.
Mówiąc o oczekiwaniach ofiar nadużyć seksualnych wobec Kościoła stwierdził, że ważniejsze od odszkodowań jest odsunięcie odsunięcie takich księży od pracy z dziećmi. Niestety, to oczekiwanie niejednokrotnie nie zostaje spełnione. „To przerażające. Nie rozumiem tego” – powiedział. Stwierdził również, że nie wierzy w dobrą wolę ze strony Kościoła. Dodał, że w szczerość postępowania Kościoła w tych sprawach nie wierzą również inne ofiary nadużyć ze strony duchownych. „To tkwi jak zardzewiały gwóźdź w ranie” – powiedział. Zaapelował, aby Kościół w sprawie wykorzystywania seksualnego nieletnich zaczął mówić jednym głosem.
Stanowczo zaprotestował przeciwko próbom przerzucania winy na pokrzywdzonych. Zwrócił się wprost do obecnego na sali Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka o pomoc w wyjaśnianiu spraw o nadużycia seksualne wobec małoletnich. Wyjaśnił również, dlaczego wielu pokrzywdzonych przez lata milczało o swoich przeżyciach: „Po prostu jest im wstyd”. Mówił też o zjawisku niedowierzania, z jakim spotkają się oskarżający duchownych.
Zwracając uwagę, że czasu się zmieniają i następne pokolenie do wielu spraw, w tym do Kościoła ma inne podejście niż było to dawniej. Przestrzegł, że jeśli Kościół nie wyjaśni spraw o nadużycie, może go czekać fala odejść.