Można się było spodziewać, że «nieprzyjacielowi» ten fakt, że kapłaństwo znów jaśnieje, nie spodoba się, że wolałby on, aby kapłaństwo zniknęło, a w końcowym rozrachunku, żeby Bóg został usunięty ze świata. I stało się tak, że właśnie w tym roku radości z sakramentu kapłaństwa wyszły na jaw grzechy kapłanów — głównie nadużycia wobec dzieci, przez co kapłaństwo, mające być wyrazem Bożej troski o człowieka, staje się czymś przeciwnym. Również i my usilnie prosimy o przebaczenie Boga i osoby pokrzywdzone, zapewniając, że pragniemy uczynić wszystko, co możliwe, aby już nigdy więcej nie doszło do takich nadużyć, oraz obiecując, że przy dopuszczaniu do kapłaństwa i w trakcie formacji przygotowującej do niego zrobimy wszystko, co możliwe, aby ocenić autentyczność powołania, i że zamierzamy lepiej towarzyszyć kapłanom w ich drodze, ażeby Pan ich chronił i strzegł w sytuacjach trudnych i w życiowych niebezpieczeństwach. Jeśli Rok Kapłański miałby być gloryfikacją naszej osobistej, ludzkiej posługi, owe zdarzenia zniweczyłyby go. Ale nam chodzi o coś zupełnie przeciwnego, o to, aby okazać wdzięczność za Boży dar — za dar, który jest ukryty w «naczyniach glinianych» i który wciąż na nowo, poprzez całą ludzką słabość, urzeczywistnia w tym świecie Jego miłość. Dlatego to, co się stało, uznajemy za zadanie oczyszczenia, za zadanie na przyszłość, które pomaga nam jeszcze bardziej uznać i miłować ten wielki Boży dar. Tak więc dar staje się zobowiązaniem do tego, żeby na odwagę i pokorę Boga odpowiedzieć naszą odwagą i naszą pokorą. Słowa Chrystusa, które wyśpiewaliśmy jako pieśń na wejście w liturgię, mówią nam obecnie, co znaczy stawać się i być kapłanami: «Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca» (Mt 11, 29).
Rzym, 11 czerwca 2010
—
tekst całej homilii na opoka.org.pl