Kompleksowa odpowiedź Kościoła na problem wykorzystania seksualnego przez duchownych musi uwzględnić wszystkich uczestników dramatu – podkreśla w rozmowie z Marcinem Wójcikiem z „Gazety Wyborczej” o. Adam Żak SJ. Wywiad ukazał się 4 lutego 2016 r. na łamach „Dużego Formatu”. Na naszej stronie udostępniamy jego obszerniejszą wersję.
Wie ksiądz, ilu księży od 1989 roku skazano za pedofilię?
Ks. Adam Żak: Nie mam takich danych. Wysłałem do 255 sądów rejonowych prośbę o udzielenie informacji jawnych o księżach prawomocnie skazanych za zabronione czyny seksualne na szkodę małoletnich i nie od wszystkich otrzymałem odpowiedź. Niektóre sądy odmówiły mi udostępnienia takich danych. Jeden z sądów umotywował odmowę tym, że mógłbym dotrzeć do tożsamości skazanych. Z tych niepełnych danych wiem, że w latach 2010-2013 było ich przynajmniej dziewiętnastu. Z otrzymanych odpowiedzi nie wynika, że są to wszystkie wyroki. Nie oznacza to też, że czyny te zostały popełnione w latach 2010-2013. Jest to tylko część spraw zakończonych prawomocnym wyrokiem a nie liczba postępowań toczących się w tym samym czasie. Czy jest to wierzchołek góry lodowej? Nie wiem. Z różnych badań wynika, że w przypadku wszystkich przestępstw seksualnych istnieje spora różnica między przypadkami wykrytymi i osądzonymi a faktycznie popełnionymi.
A może trzeba poprosić diecezje o takie dane.
– Nie mogą ich przekazać, bo diecezje podlegają obowiązkowi ochrony danych osobowych.
Mogłyby podać liczbę, a nie nazwiska.
– Od 2001 r. diecezje i zakony są zobowiązane informować Stolicę Apostolską o każdym prawdopodobnym, nawet przedawnionym przypadku i – o ile wiem – czynią to, ale nie ma takiej komórki przy Konferencji Episkopatu, która miałaby prawo do gromadzenia takich informacji.
Ale to robi wrażenie, że diecezje ukrywają skalę problemu. Kościołowi niemieckiemu udało się policzyć duchownych pedofilów od 1950 roku do dzisiaj. Wyszło, że jest ich ponad tysiąc. Kościół w Polsce naprawdę nie może tego zrobić?
– Kościołowi w Niemczech nie udało się dotąd policzyć sprawców. Istnieją tylko dane częściowe dotyczące niektórych diecezji i zakonów oraz szacunki na podstawie danych zebranych przez dwie infolinie ustanowione w 2010 r. i działające przez niecałe dwa lata. Jak dotąd nie udało się w Niemczech zrealizować całościowych badań nad skalą zjawiska wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych. Powodem nie jest brak woli biskupów czy przełożonych zakonnych, tylko problemy z metodą badań i ochroną danych. Jedynym krajem dysponującym kompleksowym opracowaniem skali zjawiska są Stany Zjednoczone.
A może biskupi nadal uważają, że te sprawy powinny pozostać w ukryciu?
– Z pewnością są jeszcze problemy mentalnościowe mające wpływ na podejście do polityki informacyjnej, ale naprawdę wiele się zmieniło i zmienia.
Co to są „problemy mentalnościowe”?
– Niektórzy przełożeni kościelni, ale także liczni wierni odbierają zainteresowanie mediów przypadkami wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych jako atak na Kościół. Myślę, że ten rodzaj odbioru jest reakcją wskazującą na szerszy problem społeczny, jakim jest wszechobecne w polskim życiu publicznym kierowanie się nie argumentami lecz uprzedzeniami, uogólnieniami albo uproszczeniami, które, jeśli nie ranią, to zniechęcają. Media niestety mają swój udział w tworzeniu takiego klimatu.
Diecezja wie co się dzieje z jej księdzem pedofilem, który wychodzi z więzienia?
– Jeśli sprawca pozostaje duchownym to tak, ale jeśli zostaje wydalony ze stanu duchownego bądź sam rezygnuje, to przełożony nie ma nad nim kontroli. Księdza, który opuści więzienie nie kieruje się do pracy z dziećmi i młodzieżą.
W Akademii Ignatianum w Krakowie powstało Centrum Ochrony Dziecka, za które jestem odpowiedzialny. Pracujemy nad stworzeniem kompleksowej odpowiedzi na problem wykorzystania seksualnego przez niektórych duchownych. Musi ona uwzględnić wszystkich uczestników dramatu. W tym także sprawców, by w miarę możności zminimalizować ryzyko recydywy. Choć kompleksowy program w tej dziedzinie obejmujący aspekty psychologiczne i duchowe, to sprawa przyszłości, to już dzisiaj na szkoleniach zwracamy uwagę na elementy planu bezpieczeństwa. Jego częścią powinna być także troska o duchowy rozwój sprawcy. Na pewno nie chcemy popełnić tego samego błędu, jaki zauważyliśmy w Irlandii. Tam zajęto się ściganiem sprawcy, ale zaniedbano opieki duchowej nad nim. Skutkiem jest wykluczenie, które nie leczy, tylko powiększa ryzyko recydywy.
Centrum Ochrony Dziecka od września 2013 do listopada 2014 prowadziło kurs e-learningowy on-line. Ukończyło go 40 osób. Byli wśród nich także nauczyciele szkół katolickich. Kurs miał za zadanie wyszkolić specjalistów, którzy będą zdolni zapobiegać i reagować na zauważone symptomy ewentualnego wykorzystania seksualnego małoletnich w swoim środowisku. Chodzi nie tylko o to, by osoba przeszkolona umiała w swoim środowisku rozpoznać i zinterpretować zachowania dziecka, które mogą świadczyć o wykorzystaniu seksualnym, lecz także by umiała przekazać dalej wiedzę, jaką zdobyła, szkoląc osoby przyjmowane do pracy lub wolontariuszy.
Na chwilę obecną Centrum skoncentrowało się przede wszystkim na szkoleniu delegatów i duszpasterzy. To około 120 osób wyznaczonych przez biskupów i przełożonych zakonnych. W przygotowaniu są studia podyplomowe w zakresie prewencji.
Kim jest delegat?
– To ksiądz, którego wyznacza przełożony kościelny. Najczęściej pracuje w kurii. Jego nazwisko i dane do kontaktu powinny być umieszczone na stronach internetowych diecezji lub prowincji zakonnej. Jest on osobą, która w imieniu przełożonego przyjmuje zgłoszenie o przestępstwie i uczestniczy w dochodzeniu wstępnym, którego celem jest zbadanie prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa. Delegat może przewodniczyć komisji, która przygotowuje i opiniuje cały materiał dla biskupa lub wyższego przełożonego zakonnego, który ma obowiązek powiadomić Kongregację Nauki Wiary w Rzymie jeśli uzyskał przekonanie, że przestępstwo prawdopodobne. Kongregacja rozpatruje sprawę i podejmuje decyzję w odnośnie do dalszego postępowania, czyli np. zleca przeprowadzenie kanonicznego procesu karnego lub administracyjnego. Wyrok w procesie podlega zatwierdzeniu Kongregacji Nauki Wiary. Najwyższą karą, jaka może być orzeczona jest wydalenie ze stanu duchownego.
Ksiądz delegat ma wykształcenie psychologiczne?
– Nie musi mieć. Procedury przyjęte przez Konferencję Episkopatu przewidują opinię biegłego psychologa. Delegat powinien mieć odpowiednie przeszkolenie w zakresie proceduralnych i psychologicznych aspektów odpowiedzi Kościoła na wykorzystanie seksualne osób małoletnich. Również duszpasterz ma mieć odpowiednie szkolenie.
A duszpasterz to kto?
– To duchowny, wyznaczony przez przełożonego kościelnego do opieki duszpasterskiej nad ofiarą, jeśli ofiara o takiej pomocy sobie życzy. Jego rolą jest szeroko pojęte kierownictwo i doradztwo duchowe dające ofierze wsparcie i towarzyszenie.
Jest zarzut, że spowiednicy namawiają ofiary do przebaczenia i zapomnienia o sprawie.
– Przebaczenie i pojednanie to z pewnością ważne środki do uzdrowienia duchowego z poczucia krzywdy i bycia „wieczną” ofiarą. Przebaczenie nie oznacza jednak, że osoba pokrzywdzona ma np. obowiązek zrezygnować z doniesienia o przestępstwie do przełożonego kościelnego lub do organów ścigania. Z jednej strony duszpasterz ma pomóc ofierze, by nie kierowała się zemstą. Z drugiej jednak powinien jej pomóc, by się nie poddawała poczuciu winy. Kara jest dla sprawcy szansą na jego zdrowienie i oczyszczenie. Dlatego roztropny spowiednik czy kierownik duchowy nie może tak po prostu powiedzieć osobie pokrzywdzonej: „Po co ty to wyciągasz po latach. Przebacz mu.” Wręcz przeciwnie! Duszpasterz ma uświadomić ofiarę, że składając doniesienie do kompetentnych władz kościelnych czy świeckich przyczynia się do ochrony innych potencjalnych ofiar i – jak to formułują Wytyczne Konferencji Episkopatu – „pomaga Kościołowi w uzdrowieniu naruszonego ładu moralnego”.
Jest jakiś profil polskiego księdza pedofila?
– To podobny profil jak księdza z USA czy Niemiec. Konieczne jest przyjęcie podstawowego rozróżnienia. Pedofil to osoba o zaburzonej preferencji seksualnej. Nie każdy pedofil jest sprawcą czynów pedofilnych. Jeśli jest sprawcą, to na ogół ma wiele ofiar i określa się go mianem sprawcy preferencyjnego. Od sprawców preferencyjnych odróżnia się sprawców sytuacyjnych. Mogą to być osoby z różnych powodów (również traumatycznych) niedojrzałe emocjonalnie albo zahamowane w rozwoju psychoseksualnym czy osoby, które nie radzą sobie ze stresem i popadają w różne uzależnienia. I takich sprawców jest najwięcej.
Niektórzy mówią, że celibat sprzyja pedofilii.
– Gdyby tak było, to nie powinno być sprawców wykorzystania seksualnego wśród mężczyzn żonatych, w tym wśród duchownych innych wyznań chrześcijańskich, gdzie nie praktykuje się celibatu. Wykorzystanie seksualne małoletnich ma miejsce we wszystkich grupach społecznych. Najczęściej w rodzinach. Afrykańczycy mówią, że to nie ich problem. Że nie jest to problem przywleczony przez misjonarzy wystarczy się przyjrzeć choćby niektórym zwyczajom plemiennym
Dlaczego rodzice dzieci molestowanych spotykają się z szykanami sąsiadów, całej parafii, jak to miało miejsce choćby w diecezji łowickiej.
– Wykorzystanie seksualne krzywdzi nie tylko bezpośrednią ofiarę, lecz także rani rodziny i wspólnoty. Podziały są tego widzialnym skutkiem. Również parafie, w których dokonało się przestępstwo wykorzystania wymagają pomocy opartej na prawdzie. Tego m. in. uczymy na szkoleniach duszpasterzy powołanych przez przełożonych kościelnych. Robimy to, analizując konkretne przykłady dobrych działań, których zwieńczeniem może być wizyta biskupa w parafii. Tak uczynił biskup polowy Józef Guzdek, który całą niedzielę spędził w parafii, gdzie ksiądz został skazany za gwałt i wykorzystywanie małoletnich dziewczynek.
Dlaczego akurat ojciec został koordynatorem przy Episkopacie i dyrektorem centrum?
– Przez dziewięć lat pracowałem w Rzymie, w jezuickim domu generalnym. Spływały do nas także sprawy z wielu prowincji jezuickich na świecie. Zajmowałem się Europą Środkowo-Wschodnią. Miałem szczególną okazję przyjrzeć się kryzysowi niemieckiemu. W 2010 roku po zaproszeniu rektora przestali milczeć absolwenci jezuickiej szkoły w Berlinie Canisius-Kolleg, którzy uczyli się w niej w latach 70. Uczniowie byli wykorzystywani seksualnie przez 2 jezuitów uczących w szkole. Okazało się, że jest ponad 200 ofiar, a sprawcami byli tylko dwaj jezuici. Nie można ich było ukarać na drodze cywilnej, bo sprawa się przedawniła. Na drodze prawa kanonicznego również był problem, bo jeden z nich już dawno przestał być księdzem, a drugi przeszedł z zakonu do jednej z diecezji i jest już na emeryturze, i nie zajmuje się duszpasterstwem. Ujawnienie przestępstw w Canisius-Kolleg wywołało falę ujawnień w Kościele w Niemczech. Odpowiedź Kościoła w Niemczech wyróżnia się tym, że wraz z rządem, innymi związkami wyznaniowymi oraz organizacjami społecznymi przy udziale naukowców podjął inicjatywę okrągłego stołu, gdzie problem wykorzystania seksualnego małoletnich został przeanalizowany jako problem społeczny a nie specyficznie kościelny. Rząd zainwestował 32 mln. euro w badanie problemu oraz w prewencję. Kościół zaangażował się mocno w oczyszczenie i w prewencję oraz stworzył specjalny fundusz, z którego po weryfikacji każdego przypadku wypłaca się ofiarom po 5 tys. euro.
To niewiele.
– To gest dobrej woli.
W Polsce tego gestu nie ma.
– Wytyczne i aneks 1. o pomocy ofiarom zobowiązuje przełożonego kościelnego do udzielenia pomocy psychologicznej nie tylko ofierze, lecz także członkom jej rodziny. I to jest konsekwentnie realizowane. Diecezje i zakony nie są zamknięte na odszkodowania jeśli są one związane z konkretną odpowiedzialnością instytucjonalną. Znam przypadki gdzie przełożeni po analizie zebranych materiałów wyszli z propozycją rozmów na temat odszkodowania. O tym nie ma i pewnie nie będzie w mediach.
Chętnie napiszemy, które to diecezje?
– Oprócz diecezji są jeszcze zakony. Niech to pozostanie tajemnicą.
Dlaczego?
– Bo jest to tajemnica stron a ja nie mam żadnego upoważnienia do jej ujawniania.
* Ks. Adam Żak, jezuita, jest koordynatorem ds. ochrony dzieci i młodzieży przy Episkopacie. Jest również dyrektorem Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie.
Wersja pełna artykułu Marcina Wójcika z Gazety Wyborczej