Oskarżenie o ukrywanie „kapłanów-pedofilów” przez polski rząd zostało podjęte przez krajowe i zagraniczne media i zaczęło żyć własnym życiem, niezależnie od faktów i wyjaśnień. Zamiast prawdy mamy klasyczną postprawdę – pisze Ewa Kusz.
Z początkiem roku 2018 Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło uruchomienie Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Przez kolejne kilka dni pojawiały się krzykliwe informacje, że Rząd RP ukrywa kapłanów oskarżonych o wykorzystanie seksualne osób małoletnich, gdyż nie ma ich na tej liście.
Pojawiły się nawet własne listy kapłanów, z oskarżeniami sformułowanymi na podstawie doniesień w mediach. Oskarżenie o ukrywanie „kapłanów-pedofilów” przez polski rząd i specjalne ich traktowanie zostało podjęte przez krajowe i zagraniczne media i zaczęło żyć własnym życiem, niezależnie od faktów i wyjaśnień. Zamiast prawdy mamy klasyczną postprawdę.
Rejestr pedofilów – co to takiego?
Tzw. „rejestr pedofilów” to efekt ustawy z dnia 13 maja 2016 r. o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym, która weszła w życie z dniem 1 października 2017 r. Art. 3 tej ustawy mówi, że „szczególnymi środkami ochrony” są: Rejestr Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym, obowiązek pracodawców i innych organizatorów w zakresie działalności związanej z wychowywaniem, edukacją, wypoczynkiem, leczeniem małoletnich lub z opieką nad nimi oraz określenie miejsc szczególnego zagrożenia przestępczością na tle seksualnym.
Sam Rejestr składa się z dwóch wykazów: z dostępem ograniczonym oraz z rejestru publicznego.
W Rejestrze publicznym, który zawiera ok. 800 osób, prawodawca zamieścił tych, których uznał za najgroźniejszych przestępców. A zaliczył do nich tych, którzy zostali skazani za gwałt ze szczególnym okrucieństwem lub gwałcicieli, których ofiarami były dzieci poniżej 15 r. życia oraz – po 1 października 2017 r. – recydywiści, „jeśli którekolwiek przestępstwo na tle seksualnym popełnili na szkodę małoletniego (do 18 roku życia) i zostali uprzednio skazani na karę pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia jej wykonania”.
Prawodawca zaznacza jednak, że w terminie 2 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy, to znaczy w terminie do dnia 1 grudnia 2017 r., taka osoba ma prawo wystąpić do sądu z wnioskiem o wyłączenie zamieszczenia jej danych w Rejestrze publicznym.
Jeśli chodzi o Rejestr z dostępem ograniczonym, to gromadzi on pozostałych sprawców przestępstw seksualnych, o których mówi wyżej wspomniana ustawa w art. 6 (bardziej szczegółową analizę można znaleźć w „Gazecie Prawnej”).
Prawo do uzyskania informacji o tym, kto jest zamieszczony w Rejestrze, przysługuje: organom ochrony prawnej, organom administracji publicznej, a także innym organom wykonującym zadania publiczne, pracodawcom i organizatorom. Poza tym każdy może sprawdzić, czy sam nie znajduje się w tym Rejestrze. Rozróżnia się – tak w jednym, jak i drugim rejestrze – tych, którzy popełnili czyny przed 1 października 2017 roku i po tej dacie.
Każdy więc może przejrzeć Rejestr publiczny, natomiast nie ma takiej możliwości, jeśli chodzi o Rejestr z dostępem ograniczonym, w związku z tym nie ma wiedzy, kto tam jest umieszczony.
Czy Rejestr ukrywa „księży-pedofilów”?
Ci, którzy sprawdzali, czy w Rejestrze umieszczeni są kapłani oskarżeni o wykorzystanie seksualne osób małoletnich (czyli oskarżeni z art. 200 kodeksu karnego), mieli możliwość sprawdzenia ich jedynie w Rejestrze jawnym. Prawdopodobne jest, iż nie znajduje się tam żaden kapłan, zgodnie z przyjętą przez Ustawodawcę zasadą, że umieszczeni są tam najgroźniejsi przestępcy.
Sprawdzający natomiast nie mieli możliwości sprawdzić, czy w rejestrze z dostępem ograniczonym znajdują się kapłani. Jeśli wśród księży dotychczas skazanych za przestępstwo seksualne, które zostało dokonane przed 1 października 2017 roku, znajduje się duchowny należący do grupy przestępców najgroźniejszych, to miał on możliwość – zgodnie z prawem – wystąpić o nieumieszczanie go w Rejestrze publicznym. Wniosek więc, że księża są specjalnie traktowani, nie jest prawdziwy.
Warto tutaj dopowiedzieć – kapłani oskarżeni o przestępstwa seksualne są karani tak przez prawo karne, jak i kościelne. Ci, których czyny zakwalifikowane są jako „ciężkie”, najczęściej przestają być kapłanami. Jeśli natomiast byłaby taka sytuacja, w której kapłan skazany za przestępstwo seksualne zaliczałby się do tych „najgroźniejszych”, a jest nadal kapłanem i zgodnie z prawem wystąpił z wnioskiem o nieumieszczenie go w Rejestrze jawnym, to nie służy to dobru Kościoła. W tej sytuacji powinni zareagować jego przełożeni.
Troska o ochronę dzieci i młodzieży a „Rejestr pedofilów”
Badania przeprowadzone przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę mówią o tym, że 12,4% osób małoletnich doświadczyło jednej z form wykorzystania seksualnego przez osobę dorosłą. Wzrasta również wykorzystanie seksualne rówieśnicze. Szersze badania prowadzone m.in. przez UNICEF, włoskie stowarzyszenie Meter i in. wskazują na wzrost pedopornografii, czyli wykorzystania seksualnego osób małoletnich prezentowanych w internecie.
Wszystko to wymaga podjęcia jak najszybciej całościowej strategii służącej ochronie dzieci i młodzieży. Postuluje o to Rzecznik Praw Dziecka, jak również organizacje pozarządowe i Koordynator ds. Ochrony Dzieci i młodzieży Konferencji Episkopatu Polski. Jednakże jak na razie zamiast tego mamy zaostrzanie prawa, które nie służy zapobieganiu przestępczości (dobrą analizę T. Snarskiego pt.„Rejestr pedofilów – narzędzie do linczu” można znaleźć na stronie Laboratorium Więzi), a już tym bardziej ochronie dzieci i młodzieży. Niejasność zasad umieszczania w Rejestrze publicznym i z ograniczonym dostępem wprowadza dużo niepokoju zamiast poczucia bezpieczeństwa wśród rodziców czy ich dzieci.
Zastanawia mnie też, czemu służy trwająca histeria dotycząca ukrywania „księży-pedofilów” przez rząd PIS obecna w mediach i podsycana przez protesty Fundacji „Nie lękajcie się”. Myślę, że każdej z tych grup – czemuś innemu. Jedno jest pewne: na pewno nie służy ona ochronie dzieci i młodzieży przed wykorzystaniem seksualnym. Nie pomaga również tym, którzy są ofiarami wykorzystania seksualnego. A szkoda…
Ewa Kusz
Źródło: pl.aleteia.org