Wzięło mnie dziś na wspomnienia. Może z tego powodu, że w tym tygodniu mija 9 lat od powołania przez Rektora Ignatianum Centrum Ochrony Dziecka. Ten akt to druga instytucjonalna kościelna odpowiedź w związku z tematyką wykorzystania seksualnego wewnątrz Kościoła. Pierwszą było powołanie przez Konferencję Episkopatu Polski w 2013 roku o. Adama Żaka SJ jako Koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży. Dopiero kilka lat później pojawił się Delegat KEP, Biuro i Fundacja św. Józefa.
Rok 2013 to też nie był początek, bo rok wcześniej uczestniczyłam w Rzymie w pierwszej dużej międzynarodowej konferencji Ku uzdrowieniu i odnowie a równocześnie współpracowałam z innymi przy opracowywaniu Aneksów do Wytycznych. Jeszcze wcześniej wraz z moimi kolegami psychologami informowaliśmy niektórych liderów Kościoła o istniejącym problemie, który poznawaliśmy w gabinetach, gdzie spotykaliśmy osoby skrzywdzone w Kościele. Można więc powiedzieć, że na początku były osoby skrzywdzone, które zaczęły mówić o krzywdzie.
Przez te lata sporo się zmieniło, jesteśmy w innym miejscu. Jeszcze dużo jednak przed nami do zrobienia. Nie chcę tu robić analizy tych kilkunastu lat, szczególnie gdy od kilku lat na to, co dzieje się w Polsce patrzę raczej z boku. Nie jestem przekonana, jak to piszą inni, że w naszej części Europy jesteśmy pionierami i możemy być przykładem dla innych. Mamy swoje mocne i słabe strony, jak i inni mają mocne i słabe strony.
Łatwiej jest Kościołom, które są w diasporze, gdzie – jak to niedawno powiedział o. Stephan Lipke SJ z Moskwy po szkoleniu, jakie przeprowadził dla Kościoła w Kirgistanie – „ksiądz katolicki czy zakonnik jest „niczym” w społeczeństwie, ale dla wspólnoty Kościoła „jest wszystkim”. Łatwiej jest tzw. „młodym Kościołom”, które nigdy nie były wpływowym „aparatem politycznym” (por. Benedykt XVI).
Najtrudniej jest tam, gdzie Kościół przez lata miał realny wpływ na życie jednostek i społeczeństw i pozostaje mu pamięć doświadczenia wielkości i wpływów. Dotyczy to również nas w Polsce, gdzie ton zdaje się nadawać rozczarowanie zabarwione nostalgią i nawykiem niechęci do uczenia się od innych w przekonaniu, że jesteśmy świetni.
Co dalej? Według mnie odpowiedź jest wielowątkowa.
Jeśli chodzi o COD to największym „kapitałem” jest ok. 120 osób w Polsce przygotowanych w zakresie prewencji. Wielu z nich u siebie, czy we wspólnych projektach COD robi dużo dobrych rzeczy po cichu zmieniając rzeczywistość. Są projekty, są spotkania z ludźmi, jest realna pomoc tym, którzy jej potrzebują. Jest to praca „na zapleczu”, mało widoczna – trochę tak ziarno rzucone na zasiew.
Z bezpośrednim zaangażowaniem COD jest od kilku miesięcy związana współpraca w sieci przedstawicieli Kościołów Europy Środkowo-Wschodniej zaangażowanych w ochronę małoletnich i bezbronnych. To zaangażowanie rozwija się powoli od konferencji międzynarodowej, jaka odbyła się w Warszawie we wrześniu 2021 roku. Poznajemy zupełnie w Polsce nieznane inicjatywy w poszczególnych krajach. Szukamy dróg współpracy i wzajemnej pomocy. Od kilku miesięcy dostaliśmy na tę pracę grant od zagranicznej fundacji. Będzie łatwiej.
Z „siecią” współgra zaangażowanie w Papieskiej Komisji, która pracuje pomiędzy Zebraniami Plenarnym i w grupach regionalnych, w moim przypadku – w Europejskiej Grupie Regionalnej, gdzie w sposób naturalny wnoszę trud uczenia się misji ochrony małoletnich i innych bezbronnych w postkomunistycznej części Europy. Konstytucja Praedicate Evangelium wydłużyła okres trwania kadencji Komisji do 5. lat i przydzieliła jej nowe zadania. Doprecyzował je w swoim wystąpieniu z kwietnia 2022 r. Papież Franciszek. Jest to aktualnie miejsce, gdzie mogę się dużo uczyć, ale również, w którym mogę służyć swoim doświadczeniem.
Z perspektywy Europejskiej Grupy Regionalnej, czy z perspektywy całości tego, co dzieje się w Kościele w temacie ochrony dzieci i młodzieży widać, że szanse i słabości Kościoła w Polsce są mocno powiązane z odpowiedzią na wyzwanie, jakie stawia przed nami trwający kryzys związany z wykorzystywaniem seksualnym osób małoletnich i innych bezbronnych. Wiele już za nami, ale jeszcze więcej przed nami.
Ewa Kusz